Ostatni dzień w Lizbonie upłynął pod znakiem zamku i zakupów. Wjechaliśmy na wzgórze zamkowe, doszlismy do bramy zamku - jednak zrezygnowalismy z płacenia na rzecz kolejnego widoku Lizbony. Mimo, że zapierają dech w piersiach. Potem pokrążyliśmy w okolicach zamku - okazało się, że były tam takie gliniane miseczki na oliwki. Były one po 3 Euro. Chcieliśmy kupić 4. :) Ale pod warunkiem, że Pani choć trochę nam opuści. Nie opuściła. Więc ich nie kupiliśmy.
Zeszliśmy niżej do Baixa. Tam szukaliśmy podobnych miseczek. Bez skutku. Dopiero tuż prrzy samym Rossio znalexliśmy je... Jedna po... 6,5 Euro. Kupiliśmy tylko jedną. Nie mieliśmy czasu by wspinać się spowrotem na wzgórze zamkowe.
Wróciliśmy do mieszkania J. On napisał nam, że nie może nas odwieżć na lotnisko. Wykąpaliśmy się, zostawiliśmy klucze J. w mieszkaniu, zatrzasnęliśmy drzwi i poszliśmy jeszcze na kawę i castko do Pastelerii. Potem złapaliśmy taksówke na lotnisko.