Ten dzień znów zaczynamy dość wcześnie. Jedziemy autobusem do Spisskich Tomaszovic i idziemy na Tomaszovsky Vyhlad. Pogodę i widok mamy wspaniały. Z jednej strony Słowacki Raj, a z drugiej Tatry. Cudownie!
Ruszamy trasą Biały Potok w kierunku Sokoliej Doliny. Czytaliśmy, że jest naprawdę warta tego, by ją odwiedzić. Sam początek Doliny wygląda na opuszczony. W pierwszej chwili myśleliśmy, że w ogóle nikogo tam nie ma. I znów, podobnie jak w dolinie Sucha Bela, początek jest dość łatwy. Kłopoty zaczynają się kiedy trzeba się wspinać. Okazuje się, że tu jest jeszcze trudniej niż w Suchej Beli. Przed nami jest niemal pionowa ściana z drabinkami. Pierwsza drabina jest nieco wygięta i znajduje się nad potokiem. W związku z tym trzeba przejść wąską, metalową drabinką na dużą wysokość, widząc pod spodem niemal przepaść, w której płynie potok... Potem nie jest łatwiej. Muszę przyznać, że były momenty, kiedy chciałem wracać. Jednak to szlak jednokierunkowy - więc jak już zaczniesz wspinać się po drabinkach - nie ma odwrotu. Możesz iść tylko do przodu. Na trasie spotykamy tylko 2 osoby. Jest to para Polaków.
Kiedy dotarliśmy do końca Sokoliej Doliny byliśmy naprawdę dumni z siebie. I oczywiście zmęczeni. Na jednej z polanek zjadamy lunch i wracamy pieszo do Letanoviec (poprzez Klasztożisko). Pociągiem jedziemy do Smiżan. W Smiżanach odwiedzamy budkę z lodami i Tesco. Wracamy zmęczeni do hotelu.