Po dotarciu do Oia spacerujemy uliczkami i szukamy najsłynniejszego widoku z Santorini. Trochę mamy z tym problem, ale po obejrzeniu wiatraków, uliczek, wspięciu się na mnóstwo schodów w końcu nam się udaje: widzimy piękne niebieskie kopuły i morze. Pijemy kawę w jednej z knajpek i idziemy na autobus.
Na przystanku tłum ludzi. Udaje się nam wsiąść do drugiego autobusu. Kierowca jednak nie rusza. Po jakichś 15 minutach podchodzę do niego i pytam co się dzieje, bo my jesteśmy ze statku i boję się, że nie zdążymy. Kierowca mnie uspokaja i mówi, że zdążymy, ale są straszne korki i musi je przeczekać, bo drogi są wąskie i autobus się nie zmieści.
Po kolejnych 30 minutach w końcu ruszyliśmy do Thiry. Po drodze zatrzymywaliśmy się jeszcze wielokrotnie. Po dotarciu na miejsce uznaliśmy, że nie będziemy czekać w kolejce na windę, bo wtedy prawie na 100% nie zdążymy na statek. Zatem drogę do portu pokonujemy znów schodami. Udaje nam się złapać ostatnią łódkę na statek. :)