Na sennym nieświeskim rynku zajadamy się białoruskimi dranikami i soljanką. Daję 10 punktów na 10! Zaglądamy do pięknego ratusza, barokowego Domu Rzemieślnika i sukiennic, a potem wchodzimy do pierwszego na ziemiach polskich barokowego kościoła. Elewacja pozostawia wiele do życzenia, wnętrze jest świetne, ale prawdziwym rarytasem są podziemia, w których spoczywają... szczątki 102 Radziwiłłów! Do niedawna było 130 trumien, ale brak zabezpieczeń i powóź zrobiłą swoje.
Piękną aleją, po grobli udajemy się na zamek. Może jego położenie nie jest tak spektakularne jak w Mirze, ale sama koncepcja architektoniczna już tak. Zachwyca. I pomyśleć, że podobno specjaliści nie zostawili suchej nitki na sposobie w jaki obiekt odrestaurowano, określono ją jako totalną dewastację! Nie znam się. Być może. Niemniej turysta będzie zachwycony. Więc jak dla laika pieczołowicie odtworzone wnętrza, dużo mebli (nie zawsze z epoki, ale...) sprawiają dobre wrażenie. Pracownice chętnie odpowiadają na pytania, zdaje się, że są po stosownych studiach.
Zamek otacza park. Komary jednak spacer skutecznie uprzykrzają. Idziemy do Bramy Słuckiej, w sklepie kupujemy miodownik (tam najlepszy) i przez wsie i przysiółki wracamy autobusem do Mińska.