Po śniadaniu jedziemy na Bazar Komarowski. I tak powinien wyglądać bazar, targ, rynek jak kto woli.Gigantyczne hale targowe ze stoiskami plus kryte dachami stragany. Czego żołądek zapragnie. Pieczywo z Turkiestanu - proszę bardzo, winogrona z Gruzji - naturalnie, ryby niezliczonego rodzaju... Zaopatrujemy się w chleb i naleweczki. Niestety twarogu nie wolno przewozić. :-(
Ostatnim punktem programu jest sklep dla artystów "Chudożnik". Szukamy go pod adresem z kwadrans. W końcu jest! Zaopatrzenie wspaniałe. Ceny papieru, farb stalówek - tym razem - nie do pobicia. Jakość (jak się miało okazać również). Łapiemy autobus na lotnisko.
W sumie tak: pogoda była absolutnie wspaniała. Ludzie absolutnie wspaniali: przyjaźni, otwarci, uśmiechnięci, pomocni, bezinteresowni, dowcipni, bezproblemowi (poza dworcowymi kasjerkami). Mińsk - zabudowa 100% socreal. Mir i Nieśwież - absolutny must see. Mamy zdecydowanie apetyt na więcej i dłużej. Kto wie, może niedługo będzie się jeździć tam oglądać ostatni w Europie pierwotny las...