Rano próbujemy złapać minibus do Anuradhapura. Niestety wszystkie są zapełnione i w ogóle się nie zatrzymują. Wsiadamy do piątego lub szóstego z kolei. W Anuradhapurze idziemy do kompleksu świątyń. Zaczynamy od świętego drzewa. Nawet chcemy zapłacić za wejście (wg internetu i przewodnika - 30 USD/osobę), ale nigdzie nie ma żadnej kasy, ani nikt nie chce od nas biletu. Po "zwiedzeniu" drzewa oglądamy jeszcze dagoby: białą i ceglaną. Jest strasznie gorąco, ale i tak bardzo nam się tu podoba. Zdecydowaliśmy się na zwiedzanie Anuradhapury, ale będziemy musieli sobie odpuścić Polonaruwę. Wracamy do centrum miasta, zjadamy lunch i łapiemy autobus do Dambulli.
Zaczyna padać deszcz. Po dotarciu na miejsce - wciąż pada. Nie pozostaje nam nic innego jak wrócić do hotelu (mieliśmy zwiedzać kompleks świątyń w Dambuli). Gramy w Scrabble, zjadamy kolację i kładziemy się spać.