Wstajemy wcześnie rano, bo dziś mamy sporo atrakcji do zobaczenia. Zaczynamy od placu Tienanmen. Jesteśmy już bardzo blisko (nawet z daleka widać portret Mao), jednak, by dotrzeć bliżej trzeba:
1. przejść na drugą stronę ulicy podziemnym przejściem ze schodami,
2. drugą stroną ulicy przejść do kolejnego przejścia podziemnego,
3. ustawić się w długiej kolejce do prześwietlania,
4. prześwietlić swoje bagaże oraz siebie,
5. przejść z powrotem na właściwą stronę podziemnym przejściem ze schodami,
6. przejść jeszcze kawałek wzdłuż bramek, by zbliżyć się na jakieś 300 metrów do portretu Mao.
Nic więcej nie da się zrobić. Portret jest chyba świętością, bo nie można podejść doń bliżej (przynajmniej nie znaleźliśmy takiej możliwości).
Ruszamy do Zakazanego Miasta. Tu przynajmniej drogę wskazują kierunkowskazy po angielsku. :) Sam kompleks Zakazanego Miasta jest ogromny, jednak w trakcie rewolucji kulturalnej był ograbiony. Stąd w tej chwili wnętrza nie zachwycają. Zachwyca raczej sam widok całego kompleksu, chiński charakter, wyrzeźbione smoki (ponoć przynoszą szczęście) czy trony cesarskie. Warto przejść się aż do samego końca - gdyż tam można chwilę odetchnąć w cesarskich ogrodach. Są naprawdę przyjemne, choć (jak wszystko w Chinach) zatłoczone.
Znajdujemy jakiś spokojniejszy zaułek i dzwonimy do agencji od biletów kolejowych. Tym razem z sukcesem. Bilety powinny dziś dotrzeć do naszego hotelu. Nareszcie! Bo jak jutro jechalibyśmy do Datongu?
Po wyjściu z Zakazanego Miasta kierujemy się na dworzec autobusowy skąd ma odjeżdżać autobus do Muru Chińskiego (część Badaling). Po przejściu wielu kilometrów (najbliższa stacja metra jest dość daleko, potem nie wiadomo jak trafić na dworzec autobusowy, oczywiście trzeba obejść go dookoła, bo dopiero po drugiej stronie jest wejście) okazuje się, że ostatni autobus... już odjechał. o 12.00. A my jesteśmy około 12.20. Nie pozostaje nam nic innego jak złapać taksówkę, która nas zawiezie w 2 strony. Dzięki bardzo miłej Chince udaje się nam ustalić cenę kursu z taksówkarzami. Jedziemy!