O 7.30 już siedzimy w samochodzie i jedziemy z naszym przewodnikiem - Josefem - do biura Natural Tours And Safaris. Płacimy za safari (łącznie za osobę płacimy 450 USD) i ruszamy w kierunku Amboseli. Po drodze widzimy tylko żyrafy w oddali. Kiedy docieramy na miejsce kierowca zostawia nas w Amboseli Sentrim Lodge. Okazuje się, że namioty, w których mamy spać to w rzeczywistości coś na kształt Pożegnania z Afryką. Mają ogromnee łóżko, europejską łazienkę i wszelkie luksusy w środku (fotele, biureczko, dywan...). W porównaniu z Tanzanią, gdzie za tę samą cenę mieliśmy namiot, w którym się ledwie mieściliśmy z plecakami, to dwa różne światy! Na zewnątrz jest basen i fajna restauracja. Zjadamy lunch i około 16.00 ruszamy na wypatrywanie zwierząt w parku.
Widzimy duże stado słoni, strusie, pawiany, żyrafy i antylopy. Wspaniale. Niestety Kilimandżaro jest przysłonięte chmurami.
Wracamy na kolację i kładziemy się spać. W nocy słychać niedaleko szalejące gerezy. Rano po śniadaniu jedziemy jeszcze raz do Parku Amboseli. Tym razem udaje nam się zobaczyć hienę, lwy i sporo antylop. No i Kilimadżaro nam się trochę odsłoniło. Około 11.00 wyjeżdżamy z Parku Amboseli i ruszamy w kierunku Parku Tsavo.