Wstajemy około 7.00, zjadamy kanapki i ruszamy na lotnisko: tym razem metrem za jakieś 2,5 USD (a nie 45 USD). Docieramy na miejsce, cała odprawa jest bezproblemowa. Startujemy punktualnie o 10.00 - lecimy do Miami.
Kiedy lądujemy w Miami musimy niestety zmienić terminal, a to oznacza przejście przez odprawę bagażową. W Miami upał jeszcze większy niż w Chicago. Będąc już w strefie wolnocłowej kupujemy pyszną kawę w białej czekoladzie na lotnisku!
Na lotnisku coraz częściej słychać hiszpański. Już czujemy się trochę jak w Ameryce Południowej. :) Samolot linii TACA do Limy startuje niemal punktualnie o 16.00.