Lot do Chicago dość przyjemny, prócz jedzenia: zamówiliśmy koszerne jedzenie, ale żałowaliśmy tego. W ogóle jedzenie w samolocie nie należy do najlepszych, ale to koszerne było tak ciężkie, że uznaliśmy, że nie będziemy go więcej zamawiać.
W Chicago czekamy około 2 godzin na lotnisku do kontroli celnej. Koszmar! Kiedy w końcu wychodzimy z lotniska szukamy kolejki do centrum miasta. O dziwo trudno tam trafić. Jak nie w Stanach. Pytamy w informacji o transport do miasta, starszy pan informuje nas, że kilka dni wcześniej był wypadek w metrze i pociągi kursują bardzo nieregularnie. Dlatego lepiej wziąć taksówkę. Bierzemy taką za... 45 USD. Po drodze okazuje się jednak, że pociągi kursują bez problemów.
W Chicago upał - ponad 26 stopni. Kiedy dobieramy do Urban Holiday Lofts okazuje się, że mamy mały, ale cichy pokoik. Wychodzimy na spacer po okolicy. nie mamy sił jechać do centrum miasta. Może uda się to nam w drodze powrotnej. Po spacerze kąpiemy się i kładziemy spać. Jutro rano wstajemy i jedziemy na lotnisko.