Rano wracamy do Tel Avivu. Jest piątek - więc dziś po południu zaczyna się szabat. W piątki bazar jest pełen ludzi. Zatem idziemy tam. Robimy ostatnie zakupy - coś na kolację, pamiątki. Potem idziemy na spacer nad morze. Jest tak piękna pogoda, że spacerujemy sobie aż do plaży przy Sheratonie. Tam odpoczywamy na piasku. Potem wracamy znów brzegiem morza. Plaża pełna Izraelczyków rosyjskiego pochodzenia. Dla nich szabat jest czymś abstrakcyjnym. Ale popołudnie jest naprawdę piękne. Woda jest czyściutka, jednak dość zimna.
Wracamy do hotelu, pakujemy się i kładziemy się spać wcześnie. Tej nocy musimy wstać o 2.45, by zdążyć na samolot.