Wchodząc do Morza Martwego nie spodziewałem się w ogóle, że od razu traci się równowagę. Od razu jasne jest, że sobie nie ma moży o pływaniu. Można tylko się na wodzie unosić. Nie wiadomo czy robić to na plecach czy brzuchu. Po pewnym czasie nieco się przyzwyczajam. Próbuję nawet stanąć pionowo w wodzie i... udaje mi się to bez dotykania dna. Uczucie niesamowite. Czułem się jak Chrystus stąpający po wodzie. Albo co najmniej David Coperfield. Jest to tak niesamowite uczucie, że naprawdę należy tego spróbować będąc w Izraelu. Za wszelką cenę. Cudowne uczucie. Plus 37 stopni celsjusza...
Planowaliśmy zostać tam tylko godzinę, a zostaliśmy ponad 2. Wróciliśmy do Jerozolimy, zjedliśmy pyszny falafel (10 szekli) i wróciliśmy do hotelu.