Trudno było wstać tak rano. Ale taksówka zamówiona na 3.00 rano już czeka. Docieramy na lotnisko po 30 minutach (za 150 szekli). Tak stoimy w kolejce do odprawy. Jedna z agentek ochrony podchodzi do nas i wypytuje gdzie byliśmy, co robiliśmy, który to nasz wyjazd do Izraela, który to nasz wyjazd w ogóle itd. zabiera nasze paszporty i wydrukowaną rezerwację. Po chwili wraca oddaje nam je i przykleja na nasz bagaż kod kreskowy.
Przed check-inem prześwietlają nam bagaż, który chcemy nadać i kierują do kolejki do sprawdzania bagażu. Zresztą kierują tam wszystkich. Widzimy jak kilku osobom przed nami wypakowano całe walizki czy plecaki. Sprawdzano czy są narkotyki, broń lub inne rzeczy. Nasz plecak jest tak zapakowany, że będzie go trudno zapakować raz jeszcze. Kiedy agentka celna prosi nas by otworzyć bagaż pyta jedynie o to gdzie kupiliśmy sól do kąpieli z Morza Martwego i puszcza nas do Check-inu bez wypakowywania czegokolwiek. Bajka! Odprawiamy się, nadajemy plecak i ruszamy do kontroli bagażu podręcznego. O dziwo - tam idzie już dużo sprawniej.
Samolot startuje punktualnie. Tuż przed 9.00 jesteśmy już w Warszawie. Docieramy do domu około 10.00. Pogoda jest dobra, cały dzień przed nami. Super!