Tego dnia zwiedzamy największe atrakcje Jerozolimy. Najpierw idziemy do Bazyliki Grobu Pańskiego. Tu jesteśmy zaskoczeni jak religia potrafi wpływać na ludzi, albo jak ludzie tracą rozum dla religii. Tuż po wejściu jest płyta na której namaszczono Chrystusa. Kobiety i mężczyźni kładą się na tą płytę, całują ją, mają strzykawki, do których nabierają oliwę. Istny szał. Następnie idziemy do górnej kaplicy - tam gdzie ukrzyżowano Chrystusa. Tam ludzie klęczą i całują miejsce, w którym rzekomo stał krzyż. Istny szał ponownie. Kolejny etap to grób Chrystusa - i znów tłum ludzi i znów zachowują się jak szaleni. Niestety jestem zniesmaczony - to już nie jest religia. To głupota.
Kolejny krok to taras na dachu starego miasta. Wchodzimy tam - jednak nie bardzo widać całą Jerozolimę. Schodzimy i ruszamy do ściany płaczu. Tym razem jest dużo więcej ludzi. Chcemy także wejść na teren Kopuły Skały. Jednak jest tam ogromna kolejka. Mamy godzinę 14.00, a wpuszczają do 14.30. Nie mamy szans na wejście. Zatem ruszamy w kierunku dzielnicy Żydowskiej. Po drodze widzimy żebrzącego Żyda, który spluwa pod nogi idącego araba i patrzy mu dumnie w oczy. Arab wygląda bardzo po Europejsku i idzie z "białą" dziewczyną. Było to przykre.
Zwiedzamy The Cardo (główna ulica Jerozolimy w czasach bizantyjskich) i postanawiamy wejść na wieżę kościoła Luterańskiego - wejście 5 szekli. Widok wynagradza nam to, że nie weszliśmy do kompleksu Kopuły Skały.
Ostatnim etapem zwiedzania jest bazar Mahane Yehude. Jest super - sporo tam owoców i warzyw, a także pysznego pieczywa. Przy okazji sprawdzamy na dworcu autobusowym o której godzinie odjeżdża autobus do Masady. Potem wracamy spacerem do hotelu.