Podczas drogi do Atari strasznie wieje wiatr i jest nam bardzo zimno. Kiedy docieramy na miejsce (ogromny parking w błocie obstawiony straganami z jedzeniem) jest tam już tłum ludzi. Ceremonia zamknięcia granicy odbywa się po stronie pakistańskiej i indyjskiej codziennie. Podczas ceremonii publiczność krzyczy, a żołnierze dzielnie maszerują. Sam marsz żołnierzy jest dość dziwny - jednak to wyraz odwagi i męstwa. Po ceremonii zjadamy coś ciepłego w jednej z budek przy granicy i wracamy do Amritsaru (znów strasznie marzniemy).
Po powrocie idziemy jeszcze na krótki spacer w okolice Świątyni, ale jesteśmy tak zmarznięci, że nie wchodzimy na teren Świątyni. Wracamy do hotelu i w końcu (po nieprzespanej nocy) kładziemy się spać.