Kiedy wróciliśmy do Phoenix okazało się, że Franek zarezerwował nam... apartamenty w hotelu Hilton! Generalnie płaciliśmy jak za normalny pokój, gdyż Franek jest częstym gościem u nich. :) Skoro tak - uznałem, że to najwyższa pora, by skorzystać z przyhotelowego basenu. Tym bardziej, że temperatura powietrza wieczorem przekraczała na pewno 25 stopni Celsjusza. Tym razem byliśmy tak najedzeni, że nie jedliśmy kolacji i poszliśmy spać. Podróż po zachodnich stanach dobiegała końca...
Po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko. Dzień wcześniej umawialiśmy się z Frankiem, że on nas odwiezie, a potem pojedzie oddać samochód, jednak okazało się, że jechaliśmy najpierw do wypożyczalni. Oddaliśmy samochód i poszliśmy na bezpłatny autobus prowadzący na lotnisko. Franek wracał do Waszyngtonu American Airlines, my lecieliśmy do Nowego Jorku z Continental Airlines. Musieliśmy jechać innymi autobusami - bo nasze samoloty odlatywały z innych terminali. Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do autobusu.
Na lotnisku przy odprawie poinformowano nas, że samolot... odleci z ponad 2 godzinnym opóźnieniem. Kurde - my mamy szczęście do opóźnionych samolotów. Potem, już przy bramce, poinformowano nas, że może odleci o czasie. Jak się jednak okazało - nie odleciał o czasie (10.50), tylko o 13.15. W związku z tym w Nowym Jorku mieliśmy być nie na 17.50, a na 20.15.