Z pociągu poszliśmy do pobliskiego Lidla (tam zaopatrzyliśmy się w piwo i inne smakołyki) i wróciliśmy do hotelu. Odpoczęliśmy nieco, ogrzaliśmy się i ruszyliśmy do opery. Szczerze mówiąc byłem pierwszy raz w tak dużym gmachu operowym.
Niestety okazało się, że nasze miejsca są dobre... raczej do słuchania opery, a nie jej oglądania. Siedząc w ostatnim rzędzie na najwyższym balkonie nie ma szans by cokolwiek zobaczyć. Tym bardziej, że przed sobą mieliśmy rząd stojących osób, które miały właśnie takie bilety (stojące). Szkoda, że kiedy kupowaliśmy te bilety - nie było o tym żadnej informacji na stronie internetowej. :(
Postanowiliśmy, że będziemy stać, by cokolwiek widzieć. Tak minął pierwszy akt "Cyrulika sewilskiego" (1,5 h), po którym uznałem, że nie mam już sił (nawet jeśli śpiewa sama Vesselina Kasarova) i cały drugi akt przesiedziałem na swoim miejscu (oznacza to, że tylko słuchałem). Po spektaklu wróciliśmy do domu i poszliśmy spać. Nazajutrz mogliśmy zostać w łóżku "aż" do 7.30. :)