Dziś postanowiliśmy zrobić sobie "domek" na plaży. Na pale montujemy nasze hotelowe prześcieradło i jest. Mamy nadzieję, że nas nieco ochroni przed palącym Słońcem. Dzień jak poprzedni - leniuchowanie, czytanie, pływanie. Mam małe spotkanie z meduzą. Ja oczywiście jej w ogóle nie widzę, ale czuję... Całe szczęście nic poważnego.
Idziemy do naszej knajpy w piasku na obiad - owoce morza i ryby i piwo. Pod wieczór idziemy jeszcze do innej knajpy na drinki z rumu i grenadyny. Rezerwujemy tam wycieczke na następny dzień. W planach zwiedzanie wyspy oraz rejs statkiem. Dla chętnych snorekling.
Wracamy do hotelu. Okazuje się, że jednak znów się spiekliśmy - szczególnie ramiona i kark. W hotelu wyłączają nam światło o 20.30. Idę na dół do recepcji i kłóce się z dzieciakami. Okazuje się, że wyłączyli korki z oszczędności. Rozumiem, że nie ma światła od rana do wieczora, ale w nocy? Już planujemy, że będziemy wykłócać się o rabat. Nie mogę usnąć, bo hotel coraz mniej mi się podoba. Na recepcji od początku są same dzieci - w wieku 12-15 lat. Nie ma nikogo z dorosłych. Ciąglę wyłączane jest światło. Do tego w sąsiednich pokojach chyba nie ma żadnych gości... Mam wrażenie, że jestesmy w tym hotelu tylko my... i dzieci...