Po przylocie udaliśmy się w stronę mieszkania Niko. Bez problemu tam dotarliśmy, jednak słoneczny skwar dawał nam się we znaki. Niko przywitał nas serdecznie daniami przygotowanymi przez jego panią gotującą - bakłażany, fasolki szparagowe i pomidory nadziewane ryżem i bazylią. Wszystko serwowane na zimno. Po obiedzie Niko udał się na spoczynek (siesta to dla nich świętość), a my udaliśmy się na pierwszy spacer po Rzymie - do Villa Borgese.
W trakcie spaceru coraz mniej chciało nam się iść dalej. Słońce było strasznie męczące. Usiedliśmy w Villa Borgese na ławce. Tam ustaliliśmy plan działania - wracamy do Niko i wyjdziemy dopiero po godzinie 18.00-tej. Tak też zrobiliśmy. Po 18.00 było już dużo przyjemniej - nie ponad 40 stopni Celsjusza w cieniu, a "zaledwie" 28-29 stopni. Więc różnica ogromna. Zatem udaliśmy się w kierunku schodów hiszpańskich i Piazza de Spagna, potem do Fontanny Di Trevi, potem w kierunku Piazza Venecia, Forum Romanum i Colosseum. Potem powoli wróciliśmy do domu - była 23.00.
Po prysznicu poszliśmy spać. Niestety Niko chciał byśmy zamykali wszystkie okna, gdyż w okolicy grasują "rumuńscy cyrkowcy" (cytat dosłowny) i z łatwością wchodzą do mieszkań i je okradają. Zatem... spaliśmy przy zamkniętych oknach. Na zewnątrz było jakieś 24-25 stopni, a w środku ze 30 i straszliwa duchota. Nocleg nie należał do najprzyjemniejszych.