Przyjechaliśmy do Brugii... tu piękne kamieniczki, właściwie wszystkie wyglądaja trochę jak z bajki... Więc najpierw oczywiście rynek - sporo fotek, którycch część będzie mozna obejrzeć już wkrótce. Potem poszliśmy do Beginaż - zgromadzenia Beginek - to jakby siosty zakonne, ale właściwie jest to ruch kobiecy.
Wracając od Beginek wstąpilismy na czwilę do sklepu z czekoladą i kupiliśmy... marcepan nadziewany masą orzechową. Muszę powiedzieć, że był przepyszny. Jak byłem dzieckiem marcepan mi aż tak nie smakował - teraz mógłbym jeść tony marcepanu.
Potem jeszcze udalismy sie do kościoła Najświętszej Maryi Panny (Onze-Lieve-Vrouvekerk), aby zobaczyć jedną z niewilu prac Michała Anioła znajdującą się poza Włochami - Madonna z Brugi Michała Anioła. Powiem więcej - jest to jego jedyna rześba, które opuściła Włochy za jego życia.
Spacerowaliśmy generalnie po całej Brugii - obejrzeliśmy ratusz, bazylikę św. krwi, hale targowe czy wieżę z karylionem (złożonym z 47 dzwonów). Zjedlismy obiad (za 3 osoby bagatela - 55 Euro!) i wypiliśmy pyszne piwo.
Wrócilismy potem do Brukseli, a tam mąż Mini przygotował grilla (żeberka i kiełbaski), pojedliśmy, popiliśmy i udaliśmy się do łóżka.