Tak jak planowaliśmy tak zrobiliśmy. Wypożyczyliśmy rowery i ruszyliśmy do Pailon Del Diablo. Droga jest całkiem przyjemna, jednak należy pamiętać o tym, żeby rowerem nie wjeżdżać do tuneli. Oczywiście nie zauważyliśmy zakazu wjazdu rowerami do tunelu i dziwiliśmy się, że kierowcy samochodów trąbią na nas. Jak tylko zoriętowaliśmy się, że nie powinno nas tam być - zawróciliśmy i zobaczyliśmy, że tuż przed tunelem zaczyna się specjalna droga dla rowerów.
Po drodze mijaliśmy kilka wodospadów - właściwie każdy wart uwagi - ale zwykle tak jest, że jeśli ma się czegoś dużo - każda kolejny egemplarz mniej ekscytuje. Tak było też z wodospadami - potem nawet się nie zatrzymywaliśmy przy każdym.
Jednak najbardziej niesamowite podczas jazdy rowerem było przeobrażanie się roślinności - z typowo górskiej na dżunglową. To wszystko dlatego, że Banios lezy na poziomie około 1800 m n.p.m. a droga do Puyo to właściwie jeden wielki spadek. Jadac rowerem w wielu miejscach w ogołe nie trzeba pedałować. Więc zaczęła się pojawiać całkiem inna roślinność: storczyki, palmy, paprocie i inne, których nazw nie znam (ale można je zobaczyć na zdjęciach poniżej).
Oczywiście przejechaliśmy Pailon Del Diablo bez zwrócenia uwagi, że on TAM jest. Jak się zoriętowaliśmy, że chyba za daleko pojechaliśmy - zawróciliśmy i dopiero wtedy poczuliśmy jak ciężko się jedzie rowerem pod górę. Do tego pod bardzo stromą górę. W końcu około 17.00 (czyli na jakąś godzinę przed zmrokiem) dojechaliśmy do Pailon. Włąściwie to wejście pokazała nam jakaś pani, która widziała nas jak jechaliśmy w drugą stronę i była bardzo zdziwiona, że nie chcieliśmy obejrzeć Pailon.
Co było dalej? Chyba standard - poszliśmy (a raczej pobiegliśmy) w dół do wodospadu. Baliśmy się, że jak w końcu dotrzemy to będzie już ciemno. Ale nie było tak źle. Wskoczyliśmy na mostek, zrobiliśmy kilka fotek i wracaliśmy. Znów pod górę.
Uznaliśmy, że nie możemy wracać do Banios rowerami, bo nie zdołamy tego zrobić. Ale problemu z powrotem do Banios nie ma, nawet jeśli ma się rower. Kierowcy sami zatrzymują się i zabierają ciebie i twój rower razem z tobą. Więc dotarliśmy spowrotem do Banios.
Zrobiliśmy małe zakupy, zjedliśmy kolację, spakowaliśmy się do dźungli i poszliśmy spać. Było chyba po 23.00. A tuż przed 3.00 musieliśmy wstać...