Bez problemów dotarliśmy do Latacunga. Tam w poszukiwaniu hotelu zobaczyliśmy, że miasto żyje targiem. Wszyscy handlują wszystkim. Po znalezieniu hotelu poszliśmy na ryneczek w Latacunga. Było już ciemno. Generalnie ryneczek i centrum miasta wygląda bardzo ładnie. Weszliśmy do kościoła na głównym placu, gdzie odbywał się ślub. Kościół jak kościół - nie zachwycał niczym szczególnym.
Potem w jednym z hoteli spotkaliśmy "białą", która wyjaśniła nam jak możemy dotrzeć do Quilotoa Loop - czyli jeziora w kraterze. Radziła nam wziąć autobus... Zrobiliśmy jeszcze małe zakupy na następny dzień (banany) i poszliśmy spać.
Noc była ciężka - gdyż na recepcji cały czas grał głośno nastawiony na telenowele telewizor.