Rano jedziemy do Mandala House (po drodze zatrzymując się w Ethiopian Airlines, by potwierdzić rezerwację).Płacimy taksówkarzowi 4 tys. MK i umawiamy się z nim na 17.00 przy HongKong Restaurant.
Mandala House bardzo nam się podoba, zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Jest tu dużo afrykańskiej sztuki, ciekawe zdjęcia, stare pamiątki. Właścicielka - Kanadyjka wystawia też na sprzedaż dzieła sztuki związane z Afryką. Są piękne, lecz bardzo drogie. Nam najbardziej podobają się zdjęcia Stefano Pesareliego z gepardem polującym na antylop (do zobaczenia tu: http://www.stefanopesarelli.com/images/home.html). Właścicielka zachęca nas, byśmy odwiedzili kościół St. Michaels CCHP. Po kawie w Mandala House (1000 MK) ruszamy do kościoła.
Na miejscu obsługa pokazuje nam schody, gdzie można wejść. Mamy widok na cały kościół. Kiedy wchodzimy jeszcze wyżej mamy widok z zewnątrz. Bez żadnych barierek to trochę strach. Robimy zdjęcia i schodzimy na dół.
Potem wracamy do centrum miasta i zachodzimy na kawę do Kwa Haraba (1500 MK). Odpoczywamy tam i liczymy ile malawijskich kwachów nam jeszcze zostało. Powinno wystarczyć na lunch, wodę i taksówkę. Odwiedzamy świątynię Shree Hindu Temple i i idziemy na lunch w Cross Roads Shopping Mall, bierzemy kawałki kurczaka za 3000 MK. Potem bierzemy wodę i taksówkę do hotelu. W hotelu kiedy biorę prysznic widzę ogromną skolopendrę! Brrr....