Rano docieramy na dworzec i wsiadamy do naszego pociągu. Jedzie on dużo szybciej niż poprzedni (przynajmniej mamy takie wrażenie). Kiedy docieramy do Pingyao (o 14.00) postanawiamy znów ruszyć pieszo, bo na mapie wygląda, że hotel Pingyao Honghu Inn jest dość blisko. Niestety gubimy się w labiryncie uliczek starego miasta. Poza tym hotel nie jest w ogóle opisany. Dopiero po wielokrotnych dopytaniach i błądzeniu po uliczkach docieramy do właściwego hotelu. Po krótkim odpoczynku po podróży ruszamy do centrum.
Tam odnajdujemy to czego szukaliśmy w Chinach: mnóstwo knajpek, mnóstwo pamiątek, rzemieślników, stara zabudowa, kaligrafie, antyki... Można tak chodzić ulicami Pingyao i chodzić i wciąż natykać się na coś nowego. Spędzamy w centrum kilka ładnych godzin i wracamy do hotelu dopiero po zmroku.