Z lotniska do centrum chcemy się dostać pociągiem. Ledwo zdążamy kupić bilety (bo taka jest kolejka - na stacji są tylko 2 automaty do kupna). Odnajdujemy mieszkanie, które "wypożyczyła" nam na weekend koleżanka i ruszamy na miasto. Robi się już ciemno, ale to wcale nie przeszkadza, bo my oglądamy największy jarmark bożonarodzeniowy w Kolonii (tuż przy katedrze).
Mam wrażenie, że jarmarki w Polsce mają nieco mniej tandety, a tu dużo serwuje się chińszczyzny. Ale prócz tego na każdym kroku do kupienia jest grzane wino - więc można się nieco ogrzać. Potem jeszcze spacerujemy Hohe strasse.
Wracamy do mieszkania koleżanki i kładziemy się zmęczeni spać.