Kiedy docieramy do tarasów ryżowych zaczyna kropić deszcz. Spacerujemy nieco ścieżkami między tarasami, ale pogoda nie dopisuje. Zrobiło się też dość zimno. A my jak zwykle bez ciepłych ubrań.
Być może to chmury, być może coś innego, ale trochę jesteśmy zawiedzeni. Dużo piękniejsze tarasy ryżowe widzieliśmy na Filipinach, ale nawet w Wietnamie wydawały się piękniejsze (nieopodal Sapa). Zjadamy lunch w bardzo turystycznej restauracji. Płacimy znów fortunę (96 000 IDR/osobę) - przynajmniej jak na warunki Indonezyjskie. Co gorsza - wcale nam nie smakuje. Ruszamy dalej w drogę.