Noc - koszmar. W hotelu cicho, ale za oknem kościół protestancki i śpiewy i tańce do 5 rano! Nie daj Boże. Chcemy zwiedzić świątynie, których jest tu w bród. Zaczynamy od świątyni Krishny, potem idziemy do świątyni Dżajnistów. Okazuje się jednak, że ze względu na turystów włoskich, którzy dokonali jakiś czas temu kradzieży jakiejś cennej figurki, większość świątyń w Mombasie została zamknięta dla zwiedzających. Brawo!
Jako, że jesteśmy tuż przy markecie z przyprawami zwiedzamy go, pijemy soki i kawę. Potem idziemy do świątyni Sikhów. Ale też jest zamknięta. Została nam świątynia Swaminarayan. Ta jest otwarta! Zwiedzamy ją (200 KSH) i wracamy do hotelu. Wieczorem idziemy na kolację do New Jundan Food Court. Palce lizać! Polecamy kuchnie suahili.
Kładziemy się spać. Jest straszna duchota. Leje się z nas.