Po śniadaniu długo szukamy jakiegokolwiek autobusu do Pisac. Z trudem udaje się nam go znaleźć. Po jakiejś godzinie jesteśmy na miejscu. Pogoda nam nie sprzyja: pada deszcz. Kiedy ustaje -- chodzimy po targu i kupujemy różne pamiątki. Robimy sporo zdjęć. Spotykamy Polaka z Toronto - po krótkiej rozmowie z nami kupuje jakąś inkaską broń. Pijemy kawę w knajpie, gdzie hodują i serwują świnki morskie. To naprawdę fajne miejsce.
Wracamy busikiem do Cuzco. Po drodze trafiamy na burzę, strasznie leje, potem jeszcze pada śnieg, a potem grad. Po dotarciu do Cuzco czekamy aż przestanie padać. Jako, że czekamy ponad pół godziny, a pada dalej - łapiemy jednak taksówkę do Mercado San Pedro. Tam znów jemy tanio i pysznie. Do tego pijemy soki i kupujemy jedzenie na jutrzejszą wyprawę do Maccu Picchu (bułki, sery, owoce, warzywa). Wracamy do hotelu, by zostawić zakupy.
Potem idziemy jeszcze na mały spacer. Kupujemy rum, nieco pamiątek, coś do jedzenia (jajko w cieście i kurczak) i wracamy. Bierzemy bardzo szybki prysznic (jest zimno!) i kładziemy się spać.