Wstajemy znów wcześnie, by dotrzeć do Petry jeszcze przez tłumami turystów. Choć jest ich ostatnio kilkakrotnie mniej ze względu na sytuację społeczno-polityczną w regionie. Na miejscu jesteśmy już przed 7.00. Płacimy za wejście 50 JND/osobę. Turyści przyjeżdżający z Eilatu czy Taby płacą 90 JND./osobę. Strasznie drogo!
Tuż przed 8.00 docieramy Siq-iem do Skarbca. Jest za wcześnie - Skarbiec nie jest jeszcze oświetlony. Zatem zwiedzamy Petrę dalej (amfiteatr, katakumby), a około 9.30 wracamy do Skarbca, by zobaczyć go w całości, przy dobrym świetle. Potem ruszamy w górę - do Klasztoru. Droga zajmuje nam ponad godzinę. Jest stromo, gorąco i jesteśmy cali spoceni. Wszędzie kwitną oleandry. Kiedy docieramy na miejsce - okazuje się, że znów jesteśmy za wcześnie - Klasztor nie jest jeszcze oświetlony.
Idziemy na trzy punkty widokowe i podziwiamy pustynię i góry Wadi Araba. Piękne! W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy Klasztorze i przy Skarbcu (nie oświetlony, ale i tak cudownie wygląda). Obserwujemy Rosjanki, które bez żenady paradują w prześwitujących tiulach i stringach, obwieszone cekinami, do tego szale w cętki i wysokie obcasy. Klasa!
Po powrocie - odpoczywamy nieco w hotelu, a następnie pakujemy się i umawiamy z dziewczyną z Kanady, że rano weźmiemy na spółkę taksówkę do Aqaby - będzie nieco taniej.