Lot Boeingiem 737 linii Air Europa jest całkiem przyjemny. Widać, że samolot jest nowiutki, ma rożne barwy podświetlenia kabiny, w zależności od fazy lotu. No, ale to za mało, by pasażer klasy ekonomicznej czuł się w stopniu minimalnym komfortowo - a darmo nie podaje się nawet kropli wody. Dobrze, że to nie lot do Dakaru albo Banjulu (dokąd latają).
Jest 22.45 kiedy lądujemy w Maladze. Jest 13 stopni Celsjusza. Więc około 10 stopni więcej niż w Warszawie. Jednak różnicę odczuwa się o wiele bardziej. Bez problemu docieramy na stację kolejową i łapiemy pociąg do centrum miasta. Przejazd kosztuje 1,70 Euro i trwa 12 minut. Super!
Wysiadamy i niemal od razu widzimy nasz hotel. W recepcji na pulpicie recepcjonisty wielgachna, kiczowata stajenka. Miejsca jej musiał ustąpić jeden z komputerów. Ale Navidad to Navidad! Zmęczeni kładziemy się spać.