Droga z Nicei szczególnie na początku strasznie się dłużyła. Omijaliśmy autostradę - by uniknąć opłat. Od samego lotniska do Cannes tkwiliśmy w korkach chyba ze 2 godziny. Dopiero za Cannes droga nie była już tak bardzo usiana sygnalizacją świetlną i można było normalnie jechać. Najfajniejsze widoki te w górach. Smart to dla mnie novum - nie potrafię wrzucić wstecznego!!! I śmiesznie i strasznie.
Po dotarciu do Aix (około 20.30) znów pojawił się problem. Nasz hotel jest w samym centrum miasta, a nie ma tam absolutnie żadnego wolnego miejsca do zaparkowania. Jak mamy się zameldować, skoro nie możemy się nigdzie zatrzymać? No, ale najpierw hotel trzeba znaleźć, co w czasie jazdy nie jest takie proste. Nawigacja wariuje. Zrobiliśmy tak jak Francuzi: zatrzymaliśmy samochód na ulicy i włączyliśmy światła awaryjne. Znalazł się i hotel. Obsługa wyszła, by otworzyć nam bramę na hotelowy parking. Tam - brak miejsc! Mimo, że rezerwowaliśmy jedno. W końcu parkujemy blokując inne auto. Tak nam kazał portier. I znów problem z naszym samochodem: nie można wyjąć klucza ze stacyjki! O mało nie dostałem szału. W końcu klucz się rozpada na dwie części. Metalowa zostaje w stacyjce! Oblewa mnie zimny pot. Powoli dochodzę co i jak. Klucz składam jakoś w jedną całość i metodą prób i błędów zamykam wóz. Możemy wreszcie wejść do hotelu.
Wieczorem wychodzimy jeszcze na spacer po Aix. Wygląda imponująco z tymi wszystkimi fontannami i fasadami i platanami... Idziemy na kieliszek wina.