Lot odbył się planowo. Kiedy lądowaliśmy w Kopenhadze - była straszna mgła i chmury, a w Polsce miała być fantastyczna pogoda... Ech... Po wyjściu z lotniska kupiliśmy bilety na pociąg do centrum miasta (36 DK/ osobę w jedną stronę, to jest około 18 zł). Pociąg jechał... dokładnie 12 minut. Więc już przed 10.00 byliśmy w centrum Kopenhagi.
Najpierw ruszyliśmy do Ratusza i na Stroget.Poszliśmy w kierunku Charlottenborg i ulicy Nyhavn. Na ulicy znajduje się szereg starych domków, gdzie obecnie są restauracje, a tuż obok niej - jest przystań. Wygląda to naprawdę pięknie. Następnie ruszyliśmy do bodaj najbardziej znanego symbolu Kopenhagi - syrenki. Kiedy tam dotarliśmy niebo nadal było zachmurzone, jednak od czasu do czasu prześwitywało Słońce. Następnie udaliśmy się do parku Kastellet i tam chwile odpoczęliśmy. Wtedy właśnie Słońce wychyliło się zza chmur na dobre i przestaliśmy żałować, tego, że w Warszawie miało być tak pięknie.
Kolejny etap naszej wędrówki to obiad - po drodze na Stroget zajrzeliśmy jeszcze do Marmorkirchen i Amaliensborg. Na Stroget znaleźliśmy chińską knajpę, gdzie za 45 DK (około 22,5 zł) można było zjeść sporą porcję pysznej chińszczyzny. Potem poszliśmy do naszego hotelu - CPH Downtown. Okazało się, że prócz ceny za pokój musimy też dopłacić za pościel (po 60 DK/osobę). Strasznie drogo i szkoda, że nie pisali tego w rezerwacji. Trochę to ie fair, wg mnie, ale nie mieliśmy innego wyboru.
Na popołudniowy spacer wybraliśmy się jeszcze do katedry w Kopenhadze - Vor Frue Kirke. W środku znajduje się sporo rzeźb Thorvaldsena - 12 apostołów oraz Jezus z rozłożonymi rękoma. Rzeźby te robią naprawdę niesamowite wrażenie. Następnie obejrzeliśmy z zewnątrz Sankt Petri Kirke - najstarszy kościół w Kopenhadze. Niestety był już zamknięty. Potem weszliśmy na wieżę Rundetaarn (25 DK/osobę) i udaliśmy się do parku Kongens Have na odpoczynek. W parku było mnóstwo młodzieży, która upijała się alkoholem. Wyglądało to dość przykro - nie wiem czy w Polsce widziałem takie tłumy tak pijące. może u nas się to robi bardziej w zaciszu? Nie wiem. Natomiast Duńczycy pili i sikali gdzie popadło. Kiedy trochę odpoczęliśmy - uznaliśmy, że trzeba znaleźć jakiś sklep, by kupić coś na kolację. Tuż obok znaleźliśmy sklep Netto - supermarket. Zaopatrzyliśmy się tam m.in. w Cydry (rożnego smaku) - są to jakby smakowe piwa, ale są naprawdę wyśmienite.
Potem wróciliśmy do hotelu, zjedliśmy kolację, wypiliśmy Cydr i... poszliśmy zmęczeni spać.