Czekając na odprawę poznaliśmy dziewczynę, której dzień wcześniej robiliśmy zdjęcie w Hagia Sophia. Okazała się Tajką, pracującą w Ambasadzie Tajlandzkiej w Warszawie. Porozmawialiśmy z nią o Stambule i o tym, że wybieramy się wkrótce do Tajlandii.
LOT ponownie stanął na wysokości zadania. Lot był bardzo miły. Stewardessa, powiedziała nam, że na ten lot był overbooking - więc wszystkie miejsca są zajęte. A część pasażerów musiała zostać w Stambule na jeszcze jedną noc. Tuż przed lądowaniem pilot poinformował nas, że nad Warszawą jest dość silna burza. Trochę się przejąłem, bo nie lubię lądować lub startować w trakcie burzy. Ale kiedy podchodziliśmy do lądowania niebo już się oczyszczało - już było po wszystkim. Po wylądowaniu czekaliśmy jeszcze prawie 40 minut (!) na bagaż i pojechaliśmy do domu.
Następnego dnia dowiedziałem się, że "ta" burza narobiła sporo zniszczeń w Warszawie. My nawet jej nie odczuliśmy.