Pierwszym krokiem w Padwie było odnalezienie wcześniej zarezerwowanego hotelu. Trochę mieliśmy z tym kłopotu, ale w końcu się udało. Potem kupiliśmy w spożywczym włoską mortadelę, pieczywo i pomidory i zrobiliśmy sobie kanapki. Były pyszne - co jednak pomidory ze słonecznej Italii - to nie pomidory z supermarketu w Polsce.
Potem poszliśmy sobie na spacer po Padwie. Zwiedziliśmy generalnie większą część starego miasta... Nie mogę powiedzieć, by zachwycało jakoś szczególnie, ale jest spokojne i fajne do leniuchowania. Widzieliśmy już okna weneckie - bo to już rzut beretem do Wenecji...
Wracając zahaczyliśmy jeszcze o Pizzernię i zamówiliśmy jedną pizzę na 2 osoby za 4,80 Euro. Więc całkiem przyzwoicie. Pizza - oczywiście pyszna! Potem wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać, bo następnego dnia... czekała na nas Wenecja...