Po drodze w kierunku Monument Valley minęliśmy Goose Neck i Mexican Hat - ale nie zatrzymywaliśmy się tam - zależało nam na tym, by jak najszybciej dotrzeć do celu.
Czuliśmy, że jesteśmy blisko, ale kiedy Monument Valley wychyliło się zza wzgórza... Natychmiast się zatrzymaliśmy. Widok był piorunujący - droga i Monument Valley tuż za nią. Do tego jeszcze Monument Valley było... pokryte śniegiem. Zachwyceni "trzaskaliśmy" zdjęcia...
W końcu ruszyliśmy dalej... Uznaliśmy, że lepiej od razu zwiedzić MV, niż jechać do Gouldings Lodge. Kupiliśmy bilety i ruszyliśmy. Warto zwiedzić całą MV samochodem. Niestety droga jest bardzo kiepska - więc Amerykanie radzą by zwiedzać to 4WD (czyli wozem terenowym). Naprawdę piękne miejsce - niemal w każdym punkcie trasy robiliśmy tony zdjęć. Śnieg z czasem stopniał całkowicie. Zwiedzając postanowiliśmy przejechać tą trasę jeszcze przed zachodem słońca - wtedy skały będą całkiem inaczej oświetlone.
Zatem pojechaliśmy do Gouildings Lodge (nocleg rezerwowany był w sierpniu 2009!), zjedliśmy lunch i wróciliśmy do MV. Po ponownym przejechaniu całej trasy - czekaliśmy jeszcze na zachód słońca, by zrobić zdjęcia "Mittens" o "złotej godzinie". Wróciliśmy do hotelu na kolację. Podczas kolacji postanowiliśmy, że następnego dnia wrócimy jeszcze (w końcu to niedaleko) do Goose Neck i Mexican Hat.
Czekał nas nocleg - było to jedyne miejsce gdzie mieliśmy jeden pokój na 3 osoby i nieco baliśmy się, że nie uśniemy kiedy Franek zacznie chrapać. Całe szczęście tej nocy nic nie słyszeliśmy i mocno spaliśmy.