W Blanding mieliśmy zarezerwowany hotel u Indian - bardzo podstawowy, ale byliśmy tak zmęczeni, że w ogóle nie zwracaliśmy na to uwagi.
Następnego dnia Franek powiedział nam, że u niego był karaluch oraz resztki jedzenia w kuchence mikrofalowej. U nas ani jednego ani drugiego nie było... chociaż nawet nie zajrzeliśmy do kuchenki mikrofalowej...
Po śniadaniu (w cenie noclegu) ruszyliśmy dalej na południe...