Kiedy zbliżaliśmy sie do Krak - kierowca zapytał, czy będziemy jeść lunch. My przygotowaliśmy sobie prowiant na drogę - więc nie zależało nam na restauracjach, a na zwiedzaniu. Powiedzieliśmy zatem, że my chcemy od razu zwiedzać. Grupa podzieliła się zatem na 2 - tych, którzy chcą zwiedzać (to my) i tych, którzy są głodni i chcą jeść (wszyscy pozostali).
Kiedy dojechaliśmy do Krak Des Chevaliers poprosiliśmy Anglików, aby spoglądali na zegarki (których nie mieli), bo naprawdę zależy nam na czasie. Kierowca dał nam 2 godziny na zwiedzanie. Wyruszyliśmy na Krak. Kiedy tam szliśmy zobaczyliśmy, że reszta naszej grupy, która chciała najpierw coś zjeść - zrezygnowała z jedzenia. Okazało się, że na jedzenie trzeba strasznie długo czekać, bo tuż przed nami w restauracji zjawił się autobus z hiszpańskimi turystami.
Sam Krak - cudowny. Wspaniale zachowany, dostojny, piękny. Przeszliśmy się najpierw murami, potem weszliśmy do środka, a potem na wieże. Znaleźliśmy nawet jakieś sekretne przejście między komnatami. Nie było ono w ogóle oświetlone i nie było tam żadnych turystów.
Wracając widzieliśmy zwiedzających naszych towarzyszy podróży. Byliśmy na parkingu przed Krakiem o umówionej godzinie - 15.00. Tylko my. Za chwilę przyszła para francuzów. Potem ten jeden francuz. Anglików nie było. Czekaliśmy na nich chyba około pól godziny, zanim się zjawili. Byliśmy wkurzeni, bo autobus do Palmyry mamy za godzinę!
Kierowca i francuz nas uspokajali, że zdążymy... Wyruszyliśmy.
Jeśli chcesz otrzymać pocztówkę z mojej kolejnej podróży -
przekaż 10 zł na podróż i wyślij swój adres (jako prywatna wiadomość).