Autobus nieco się spóźnił - więc wyjeżdzamy z Hanoi o 6.20. Wprawdzie to tylko 3-4 godziny drogi z Hanoi, ale ciasnota autobusu daje się nam we znaki. Jednak Europejczycy są faktycznie "więksi" niż Azjaci.
Docieramy do Halog. Pogoda nie jest najlepsza - nie pada ale jest cały czas pochmurno. To chyba pierwszy raz w trakcie naszych wakacji. Na przystani czekamy jeszcze na łódź i płyniemy. Przed nami coraz piękniejszy widok. Coraz więcej wysepek - jak w bajce. Bliższe wysepki dają ciemniejsze cienie, a dalsze - jaśniejsze. Płyniemy na bazar na wodzie - wygląda dziwnie. Ludzie ponoć tam faktycznie żyją i mieszkają.
Potem płyniemy do jaskini. Okazuje się strasznie kiczowata - podświetlona różnymi kolorami nie robi na nas jakiegoś niesamowitego wrażenia. Dużo ciekawiej było w Pak Ou w Laosie. Wracamy do przystani ze strasznym niedosytem. Na Halong trzeba poświęcić więcej czasu - jeden dzień to zdecydowanie za mało. Niestety na więcej nie możemy sobie pozwolić.
Droga powrotna autobusem z Halong była koszmarna. Ciasno i nieprzyjemnie.