Ten dzień upłynął nam głównie na Iguanach i Las Penias. Ale po kolei. Po śniadaniu poszliśmy spacerem do Parque Bolivar z iguanami. Po drodze napotkaliśmy kilka ciekawych budynków - np. poczta główna oraz inne. Kiedy dotarliśmy do parku jakież było nasze zdziwienie kiedy zobaczylismy, że Iguany biegają sobie w najlepsze na wolności! W środku miasta!
Były naprawdę piekne. Zrobiliśmy im mnóstwo zdjęć - jak siedzą na drzewie, jak jedzą, jak odpoczywają, jak wylegują się na słońcu... W parku zaczepiło nas małżeństwo ekwadorczyków (mieli około 60-tki). I zaczęli nas wypytywać - skąd jesteśmy, dlaczego do Ekwadoru itp. Zaczęli opowiadać, że byli kiedyś w Europie, we Francji. I chcieli by tam jeszcze wrócić. My poleciliśmy im sprawdzanie ofert z Ekwadoru do Madrytu - w końcu sami w ten sposób lecieliśmy. Napisaliśmy im także adres flysiesta.pl i powiedzieliśmy, że kupilismy tam bilety w cenie około 300 USD za osobę, czyli za 1200 zł (w tym czasie kurs USD sięgał 3,7 złotego).
W parku spędziliśmy łącznie kilka ładnych godzin. Potem wyruszyliśmy na spacer Maleconem 2000. Poprzedniego dnia natkneliśmy się na Imaxa na Maleconie i uznalismy, że dziś (nie mając więcej planów) możemy skorzystać i posiedzieć trochę w pomieszczeniu klimatyzowanym. Obejrzeliśmy zatem film o dinozaurach. Ale efekt nie był ten sam co w naszym IMaxie. Nie otrzymaliśmy okularków. :(
Potem udaliśmy się jeszcze na szczyt Las Penias i zrobiliśmy ostatnie widoki z góry. Akurat trafiliśmy na zachód słońca.
Około 21.00 wyruszyliśmy w stronę dworca autobusowego.