Ufff... Wyladowalismy. Lot starsznie dlugi. Cale szczescie mielismy zarezerwowane miejsca bez rzedu siedzen przed nami. Niestety akurat na naszych miejscach wysiadl sprzet grajacy - wiec nie mielismy mozliwosci obejrzenia zadnego filmu. Moze tez dlatego podroz sie dluuuuzyla.
Nic to - jestesmy w Quito. Nie jest zimno, ale nie jest tez najcieplej. Dowiedzielismy sie, ze mimo posiadania oddzielnych bileto w drodze powrotnej - odprawia nas z Quito bezposrednio do Warszawy. Super, bo w Madrycie mamy tylko 2 godziny i 40 minut na przesiadke.
Jedziemy taksowka do hotelu, ktory znalezlismy w przewodniku. Okazuje sie, ze Quito jest strasznie zakorkowane. Podroz na stare miasto zabiera nam okolo godziny. W koncu docieramy... Niestety hotel, ktory wybralismy... jest zamkniety. Szukamy nastepnego - zamkniety, nastepnego - otwarty, ale za jedna osobe musimy zaplacic 20 USD. Godzimy sie. Mamy juz dosyc szukania. Jeszcze tylko spacer po starym miescie wieczorem i kladziemy sie spac.