Poranny - o 11.40 - wylot do Moskwy. Tuż przed wylotem kupujemy 2 butelki Whisky w Duty Free – na drogę. Oczekując na lot słyszę, że grupa Polaków też wylatuje do Hanoi na wakacje. Jest też, co zrozumiałe, sporo Wietnamczyków.
W sumie dziwie się, że Aeroflot całkiem spokojnie startuje i ląduje. Po przylocie do Moskwy – czekamy na kolejny samolot. Okazuje się, że wylatuje o 20.30, a nie 19.30. Więc pozostaje nam spędzić godzinę więcej na lotnisku Sheremietievo. Na lotnisku niezliczona ilość sklepów i sklepików – jednak nic nie kupuję. Mam nadzieję, że w Wietnamie będzie taniej.
Szeremietievo rozczarowuje. Przede wszystkim brakiem odpowiedniej ilości foteli do siedzenia. Całe 5 godzin na lotnisku upływa mi na rozmyślaniach – jak to będzie? Jak będzie wyglądała sama podróż? Jak będzie w Wietnamie? Czy mi się spodoba? Czy uda się nam zrealizować cały plan, który załóżyliśmy (Wietnam, Laos i Kambodża)? Czy zdążymy na samolot powrotny? Wiele pytań, na które odpowiedzi przyszło mi jeszcze poczekać.
W ogóle jestem raczej zorganizowaną osobą i kiedy planuje wakacje – staram się mieć jakiś plan – tego co chcę zobaczyć i w jakim czasie. Tak było tym razem. Na miesiąc przed wylotem miałem przeczytany przewodnik Lonely Planet – Delta Mekongu. Na jego podstawie ustaliłem plan wycieczki: Hanoi, Con Cao, Bac Ha, Sapa, potem lot do Laosu – Luang Prabang, Si Phan Don, przelot do Kambodży – Siem Reap i Angkor, powrót do Wietnamu – wyspa Phu Quoc, Sajgon, Hoi Ann, Hue oraz zatoka Halong. Niestety informacje zdobywane na forach od ludzi, którzy przebyli podobną trasę zmusiły mnie do zmiany planu – nie odwiedzę Si Phan Don.
Lot się trochę dłużył, jednak z tego co pamiętam nie było tak strasznie źle. Zauważyłem, że obsługa była raczej „starsza niż młodsza” – w innych liniach lotniczych to młodzi ludzie pracują jako stewardessy i stewardzi (powiedzmy do 40-stki). W Aerofłocie – każda z osób miała na oko już z 50 lat na karku. Właściwie mi to nie przeszkadzało – jednak oznacza to, że starsi ludzie nie mają innej możliwości pracy i zejścia w końcu „na ziemię”. Szkoda, bo to blokuje rynek pracy - młodzi ludzie w Rosji mają nikłe szanse by zostać stewardessa lub stewardem.
W samolocie tłumów nie ma, większość stanowią Wietnamczycy, Jest też czworo Polaków, którzy lecieli z nami z Warszawy. Samolot IŁ –96 nie miał żadnych mediów - żadnego ekranu i nie były tam puszczane żadne filmy. Od czasu do czasu pilot przekazywał informację, gdzie aktualnie się znajdujemy. Ponoć lecieliśmy nad Kabulem – ale czy to możliwe? Przecież cały Afganistan i powietrze nad nim są niebezpieczną strefą. Nie wiem – trudno w to uwierzyć.