Tego dnia postanawiamy odwiedzić winne miasteczko na Rodos: Embonas. Jedziemy tam jedynym autobusem (w czasie pandemii jest ich ponoć znacznie mniej niż w zwykłym sezonie turystycznym) o 13.30. Na miejsce docieramy po 15.00 (autobus jedzie nieco na około). Na miejscu okazuje się, że zwiedza się nie tyle winnice, co... sklepy z winem. Gdzie oczywiście można spróbować każdego z nich. Odwiedzamy 3: Merkurius, Alexandrius oraz Kounaki. Próbujemy łącznie 23 win! Kupujemy 6 butelek.
Potem idziemy na lunch, gdzie ja niefortunnie kładę moją torbę z winami na krześle, z którego cała zawartość się zsuwa i... jedyne kupione przez nas czerwone wino się tłucze. Wracam do sklepu Kounaki (bo tłucze się butelka od nich) i kupuję raz jeszcze to samo wino. W gratisie dostaję jeszcze jedno. :)
Mieliśmy plan, by pojechać taksówką do Mandriko, skąd chcieliśmy złapać autobus o 19:30 do Rhodes. Po lunchu okazuje się, że w mieście nie ma żadnych taksówek. Pani z jednego sklepiku z pamiątkami dzwoni do męża i pyta o to za ile zawiózłby nas do tego miejsca. Podaje cenę: 80 Euro (mąż tej pani pracuje w mieście Rhodos i musiałby przyjechać po nas). A za ile do miasta Rhodos: 100 Euro.
Postanawiamy przenocować w Embonas i wrócić do Rhodos następnego dnia autobusem (wyjdzie taniej). W międzyczasie sprawdzam rozkład autobusów i... okazuje się, że następny autobus do Rhodos odjeżdża dopiero w poniedziałek rano. :( Decydujemy się zatem na tą strasznie drogą taksówkę...
Jesteśmy tak zaaferowani tym wszystkim, że nie robimy żadnego zdjęcia w Emponas... Zdjęcia w tym poście to zdjęcia z poranka w Rodos.