Po wylądowaniu łapiemy Metro do centrum Miami. Nocujemy w hotelu Courtyard. Kiedy idziemy tam ze stacji metra widzimy dużo bezdomnych śpiących na ulicach. Cóż pogoda sprzyja (w nocy ponad 20 stopni).
Następnego dnia przed udaniem się do portu idziemy jeszcze na spacer po mieście: odwiedzamy kilka sklepów, chodzimy po Bayfront Park i około 10.30 wracamy do hotelu. Zabieramy nasze bagaże, bo punktualnie o 11.00 wyjeżdżamy busem do poru (koszt 5 USD/osoby). Po dotarciu okazuje się, że nie mamy żadnych drobnych na napiwek dla kierowcy, a on wyraźnie się tego domaga. Kiedy zobaczył, że nic nie mamy, machnął tylko ręką. :)
Chcąc wsiąść na statek należy się najpierw odprawić. Czekamy w ogromnej kolejce ponad godzinę. W końcu nas i nasze bagaże prześwietlają, dają nam klucze i możemy już wejść na Carnival Splendor. Na początku zupełnie się na nim gubimy. W pierwszej kolejności ruszamy na lunch, potem zwiedzamy różne piętra statku. Kiedy w końcu wypływamy o 16.00 stoimy na 10 piętrze i podziwiamy z tej wysokości Miami oraz South Beach. Wygląda to wszystko przepięknie.
Następny dzień spędzamy cały na statku. Okazuje się, że jedzenie jest dostępne niemal 24 godziny na dobę. Rano idziemy więc na śniadanie, potem zwiedzamy statek, około 11.00 zjadamy drugie śniadanie, potem odpoczywamy, około 14.00 zjadamy lunch, a o 18.00 zjadamy kolację. Nic tylko jedzenie. Całe szczęście jutro już wysiadamy na Kajmanach. Przy okazji przez cały dzień widać na horyzoncie cień Kuby. Kiedyś trzeba będzie się tam wybrać.