Rano zjadamy kilka lankijskich przysmaków (z wczorajszej knajpy) - wszystko jest ostre lub bardzo ostre. Ale chyba powoli się przyzwyczajamy do takiego jedzenia. Płacimy za hotel (12 tysięcy LKR - strasznie drogo za taką norę) i łapiemy tuk-tuka na dworzec kolejowy (200 LKR). Kupujemy bilet na pociąg do Colombo (180 LKR) na godzinę 10.55.
Podróż strasznie się dłuży i strasznie "telepie" naszym pociągiem. Docieramy na miejsce po 2,5 godzinach. Czekamy do 15.30 na pociąg do Kandy. Ten też jedzie około 2,5 godziny. Znów strasznie trzęsie na boki i w górę i w dół. Widać, że tory pamiętają jeszcze Brytyjczyków, później nikt z nimi nic nie robił.
Na miejscu próbujemy kupić bilet do Nany Oya - ale żadnych nie możemy dostać. Wszystkie są kupione na kilka najbliższych dni do przodu. Łapiemy tuk-tuka (200 LKR) do hotelu (3200 LKR). Dużo lepszy hotel niż w Galle, a przy okazji dużo tańszy. Ruszamy jeszcze na spacer wzdłuż jeziora i napotykamy na małą restaurację Kevin's Restaurant, gdzie zjadamy makarony za 450-500 LKR/osobę.
Po całym dniu wracamy do hotelu i kładziemy się spać. Jutro zwiedzamy Kandy.