Dojeżdżamy tuż przed 7.00 do Szanghaju. Tam jedziemy metrem do hotelu (potem okaże się, że to jest tak blisko, że lepiej było tym razem iść pieszo): Shanghai Amersino Hotel. Zostawiamy bagaże (nasze pokoje nie są jeszcze gotowe, a przy okazji recepcjonistka jest na nas wielce obrażona, rzuca pieniędzmi, więc nieco sprowadzamy ją na ziemię i uczymy jak należy postępować z Klientami) i ruszamy na dworzec, kupujemy bilety do Suzhou i ruszamy.
Suzhou jest nazywane Wenecją wschodu. W rzeczywistości to miasto nie przypomina Wenecji. Jest strasznie zatłoczone, tłumy turystów mogą naprawdę zniechęcić nawet piękne miejsca. Naszym celem są ogrody Pokornego Zarządcy. Po drodze jednak udaje się nam zwiedzić także Pagodę Beisi (buddyjska). Sam ogród jest przepiękny, jednak tłumy chińczyków mogą go obrzydzić. Trudno tam zrobić jakiekolwiek zdjęcie bez ludzi. Dodatkowo jesteśmy zmęczeni po całej nocy i chyba trudno nam dostrzec i poczuć piękno tego miejsca. Wracamy taksówką na dworzec w Suzhou i wracamy do Szanghaju.