Dziś wyruszyliśmy rano, by dotrzeć do Chefchouane - pięknego niebieskiego miasta. Zjadamy pyszny lunch (w końcu są krewetki i kalmary) i spacerujemy po miasteczku. Podziwiamy błękit w wielu odcieniach. Próbujemy odnaleźć stare oliwne drzewo, ale bez skutku. Za to znajdujemy piękne zaułki. Na noc jedziemy do hotelu ATLAS CHAOUEN, z którego rozciąga się widok na całe miasto. Kiedy po kolacji siedzimy sobie na zewnątrz nagle rozlega się w dole śpiew muezinów z wielu minaretów. Tworzy się kakofonia dźwięków - niemal jak w Damaszku na wzgórzu Qassioun.