Rano łapiemy marszrutkę do Tbilisi, a następnie do Gori - miasta, w którym urodził się Stalin. Po znalezieniu hotelu (Inturist - koszmarny) łapiemy taksówkę do miasta Upliscyche - wykutego w skale. Wygląda przepięknie. Kiedy wracamy do Gori, kierowca daje nam w prezencie dwie plastikowe butle po słodkich napojach: w jednej bimber (1l), w drugiej wino (2l) i zawozi nas do knajpy na obiad. Znów się strasznie objadamy. No i co mamy zrobić z otrzymanymi trunkami? Mamy tylko bagaż podręczny...
Po powrocie do miasta idziemy jeszcze do Muzeum Stalina - oglądamy też jego domek-mauzoleum oraz wagon-salonkę, w którym pojechał do Jałty. Abstrahując od samego Józefa Dżugaszwili, miejsce warte zobaczenia.
Wracamy do hotelu i kładziemy się spać.