Przypływamy na trochę do miasteczka Shela. Miasto zbudowane jest całkowicie z koralowca. Jest zjawiskowe. Widać, że wiele domów jest wykupionych przed obcokrajowców. Spacerujemy, kupujemy pamiątki i wracamy na żaglówkę. Płyniemy wzdłuż mangrowców i kierujemy się ku na lotnisku. Tam zjadamy owoce przygotowane dla nas przez załogę żaglówki.
Samolot opóźniony jest tylko 1,5 godziny. W Malindi łapiemy matatu znów do Watamu. Na miejscu idziemy do... włoskiej restauracji na pizzę i kawę. Knajp nie włoskich po prostu nie ma. Robimy ostatnie zakupy pamiątek i prezentów. Wracamy do Tembo Village Resort. Dzwonimy do Natural World Safaris i organizujemy wycieczkę na sobotę (125 USD/osobę). Bo z jednaj strony szkoda nam trochę czasu na łażenie po Nairobi, a z drugiej mamy niedosyt safari. Przecież chcemy zobaczyć jeszcze nosorożca.