Wstajemy około 7.30 i idziemy na śniadanie. Potem wyruszamy do dżungli. Od razu witają nas makaki. Jemy różne leśne orzechy i słuchamy o medycynie tubylców. Natykamy się na samicę orangutana w gnieździe w koronie drzewa , która jest tuż po porodzie. Widać też malucha.
Potem widzimy też langury i białe gibbony. I wreszcie wspaniały malec orangutana znajduje się tuż przed nami na gałęziach. Jest trochę zainteresowany ludźmi, a trochę wystraszony. W końcu rzuca czymś w nas, a Doni mówi byśmy już szli dalej, bo chyba zaczyna się już denerwować.
Po drodze mamy przerwę na lunch i owoce. Wracamy padnięci. Zaczyna się ulewa. Gramy w scrabble i kości. Idziemy na kolację i wracamy do hotelu.