Wychodzimy rano, żeby jeszcze trochę pofotografować Beacon Hill. Może spotkamy któregoś z Kennedy'ch. Mieszkaja na placyku za rogiem... W niektórych oknach widać jeszcze kobaltowe szybki. Przed domami, na schodkach powoli wystawia się dynie - toć to Halloween i Święto Dziękczynienia już za półtora miesiąca! Zabieramy plecaki i śmigamy na lotnisko. Skoro bilet na samolot udało nam się kupić w cenie autobusu... O 13.00 wylatujemy do Waszyngtonu, tam zmieniamy samolot i dalej do Toronto.